niedziela, 11 sierpnia 2013

Rollercoaster

Czas płynie tak szybko i intensywnie i zmiennie, jak zabawa na rollercoasterze. Raz informacje pozytywne, zaraz potem kolejne zmartwienie.

Podawanie leków w nienormalnej ilości powoduje u Marysi biegunki. Od tego podrażnia się skóra i pupa. Wygląda fatalnie. Nie może już leżeć w pampersie, bo do rany dostarczany jest rurką tlen, który powinien przyśpieszyć gojenie. W dodatku cały czas, oprócz pokarmu, podawane są jej nowe płyny, więc uruchamia się częste siusianie. A to podrażnia rany, powoduje płacz, zmusza do kolejnej, nieprzyjemnej pielęgnacji. I znów płacz. Pielęgnowanie jej to syzyfowa praca, a zmęczenie Syzyfa, czyli Soni, sięga zenitu. Ale walczy. Twardziel.

Ania z kolei kompletnie bezproblemowa. Jakby czuła, że musi wesprzeć siostrę i być jak najmniej absorbującą, by reszta załogi mogła skupić się na pomocy Marysi. Śpi, je chętnie, przygląda się światu i nawet kąpiele traktuje jak przyjemną rozrywkę. Anioł. Opiekująca się nią babcia ma w związku z tym dużo czasu do zagospodarowania, dzięki czemu nasze mieszkanie lśni jak nowe.

Tymczasem ilość płytek krwi u Marysi spadła do 5000. Kiedy przyjechała do CZD, było ich 12000. Po przetaczaniu doszła do optymistycznej liczby 56000. Zdrowe dziecko powinno mieć ich 150000. Niestety przetaczanie wiąże się ze wzmacnianiem guza, więc cały czas gramy ze śmieciuchem w grę, której wynik jest ciągle niewiadomy.

Ja działam jako zaplecze logistyczne. Transport mleka mamy między CZD a domem, dostawa niezbędnych artykułów do Międzylesia, doraźna pomoc w opiece nad Marysią i Anią. Machina powstańcza działa. Walczymy wszyscy.

Kto wierzy, niech wesprze modlitwą. Niewierzących prosimy o wysyłanie pozytywnych fluidów. Musimy zwyciężyć.

Brak komentarzy: