niedziela, 18 sierpnia 2013

Cienko z jedzeniem

Kolejnym problemem staje się apetyt Marysi, a w zasadzie jego brak. Całkiem zrozumiałe, bo jeszcze nie słyszałem, żeby chęć konsumpcji była częstym towarzyszem chemioterapii. I pewnie dlatego Maryś nie przybiera na wadze. Dzisiejsze moje karmienie jej, połączone z podaniem leku doustnego, powodowało płacz, krzyk, plucie itd. Na nocnej warcie Soni było jeszcze gorzej.

Podłączenie kroplówki też nie jest najlepszym pomysłem, bo dostęp do tych żył o szerokości nitek jest mocno ograniczony. I tak szacunek należy się pielęgniarkom, które skutecznie wkłuwają się po to, by do organizmu wprowadzać leki. Dla mnie to jakieś czary.

Brak komentarzy: