środa, 26 stycznia 2011

Z mądrości ludowych: ojcowie to kretyni

Oswoiłem się już z myślą, że według ludu ojciec jest zawsze gorszym rodzicem od matki. Wiadomo: jak ubierze, to nie do koloru albo za małe; jak ugotuje, to rozgotuje albo przypali. Przyzwyczaiłem się też do tego, że jeśli wchodzimy do gabinetu pediatry w trójkę, to jestem permanentnie ignorowany przez lekarza - kobietę. Wiadomo: nawet jak zauważy że do niego mówią, to nie usłyszy; jak usłyszy, to nie zrozumie; nawet jak zrozumie, to zapomni.

Ale żeby dowiedzieć się, że dziecko dziwnie zachowuje się w żłobku tylko dlatego, że to nie ja ją dziś tam zawiozłem?!

sobota, 15 stycznia 2011

Żłobek czy nie?

Ewa od września jest dzieckiem żłobkowym. Dzięki temu, że jeszcze przed jej narodzeniem odbyłem dziki kurs po kilkunastu warszawskich placówkach (potem jeszcze jeden, już z nrem PESEL). Nie, że bym był tak zapobiegliwy - działałem pod mocnym wpływem... żony.

Ewa jest też dzieckiem kompleksowo (i niestety: kosztogennie) zaszczepionym. Wbrew różnym wywrotowym (być może słusznym) teoriom podzielanym również przez naszych znajomych.

Powyższe miało być wstępem do refleksji: dziecko w żłobku (w dodatku państwowym) czy nie?

A teraz fakty:

  • Ewa nie była dzieckiem żłobkowym (tylko domowym) przez (łącznie) 7 dni.
  • po 2 tygodniach wejściu na salę towarzyszył uśmiech na ustach
  • w ostatnim tygodniu przy wejściu otwierała ramiona na powitanie pani - opiekunki
  • następnego dnia wychodziła tanecznym krokiem, kontynuując zabawę z sali
  • prace plastyczne, o których opiekując się nią samodzielnie, nawet bym nie pomyślał, niedługo opublikuję
  • jedna z pań - opiekunek ostatnio wzbudziła we mnie niepokój (głupie wyrzuty o katar Ewy, który nota bene przyniosła z placówki)
  • katar jest właściwie nieodłącznym przedłużeniem nosa. W sumie łatwiej przez ostatnie 2 miesiące wskazać te nieliczne dni, kiedy nic nie płynęło.
  • jeśli coś mi się jeszcze przypomni, to dopiszę, tymczasem...
...rachunek jest jednoznaczny. Oboje rodzice uważają żłobek za instytucję o charakterze zbawiennym.

Jeśli coś się w tym temacie zmieni, poinformuję.

środa, 12 stycznia 2011

Mit postępu

Nie wierzcie nigdy słowom: będąc z dzieckiem codziennie, każdego dnia mogę zaobserwować postęp, każdego dnia moje dziecko uczy się czegoś nowego.

Dużo czasu spędziłem z Ewą (która nie jest raczej spowolniona w rozwoju) i stwierdzam, że to musi być akcja propagandowa mam walczących o przedłużenie urlopów macierzyńskich. Nie "wysiedziałem" wprawdzie kilkorga dzieciątek i nie mam porównania / wielkiego doświadczenia, ale przynajmniej nie mam interesu w przedłużaniu jakichkolwiek urlopów ze względu na brak (i brak potrzeby - to od niedawna) pracodawcy.

Otóż Ewa robi postępy falami. Może nie tsunami, ale jak tylko wejdzie na odpowiedni tor, to pędzi całkiem szybko. Czy to było chodzenie, czy teraz mówienie - oddzielane było krótszymi lub dłuższymi przerwami.

Nie narzekam. Tak już jest. Przynajmniej z Ewą.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Rośnie

Ciało wygina śmiało (Sylwester)...

...a tata tak profesjonalnie retuszuje zdjęcia, że niedługo oczekuję propozycji z Vivy czy innej Gali

Wpis z FB z 2 stycznia 2011

Zasób słów wymawianych przez Ewę na dziś:
- nie
- ma
- mama [mam, mem, mame]
- tata [tet, tat, tatu - to mogę mylić z króliczkiem Titou]
- światło [siatło, fsiatło]
- pies [pes, pesz, pis]
- lala [lal]
- aha
- no
- spadło [szadło, pfsadno]
- tak
- dzieci, dzidzia [dzidzi, dzidź]
- ser [se, sze]
- daj [da]

Odprzeprowadzka

To był głupi pomysł. Na swoją obronę mam to, że dość szybko (wg mnie) sobie to uświadomiłem. Więc się odprzeprowadzam i z Googlem przepraszam. Za karę muszę teraz przenieść kilka rzeczy z adresu tymczasowego. Cyganie to jednak nie mieli tak lekko...

niedziela, 2 stycznia 2011

Przeprowadzka

Być może to tymczasowe zauroczenie Facebookiem, ale zainteresowanych ciągiem dalszym zapraszam pod niżej wklejony adres. Jakoś tak wyszło, że tam póki co jest przyjemniej, łatwiej i... czyściej. Bardzo prawdopodobne, że kiedyś to odszczekam.

http://on.fb.me/iapglZ