niedziela, 30 listopada 2008

USG vol. 2

Sceneria wiadoma. Pani doktor: no to raczej będzie Ewunia. Ż: czy raczej oznacza, że mamy już kupować ubranka? [kobiety nawet w sytuacjach ekstremalnych myślą o zakupach?!]. Pani doktor: a jak coś wyrośnie między nogami, to nie zlinczujecie baby, która obiecała dzieczynkę? [piękna figura: pytanie retoryczne i żart w jednym, no majstersztyk]. 
A potem już z górki: sms-y, telefony, gratulacje, wszyscy szczęśliwi! A tata kombinuje, jak zdobyć całą dyskografię Evy Cassidy. Bo mama będzie słuchać w czasie ciąży, a Ewa będzie później szybciej przy tym zasypiała. Ależ to proste!
Czyli nie może to być ostatnie dziecko: drzewo zasadziłem niejedno, a budowa domu w planie. No i na jakiś czas trzeba odwlec wspólne wypady na mecze, preteksty do kupowania nowych gier na X-boksa. Ależ ja się cieszę!
A jeśli jednak to coś między nogami wyrośnie? My do brzucha: kochana dziewczynko, Ewuniu, a tu chłopczyk? Przez to niewieście gadanie zostanie gejem? Niech będzie, byle szczęśliwym... Albo nie. Chcę mieć wnuki, a jestem przeciw adopcji przez pary homoseksualne.  

piątek, 28 listopada 2008

A imię jego... lub jej

Tata: Ma być Jasiu [chwila zastanowienia: właśnie jeden z przyjaciół nazwał tak swojego nowonarodzonego syna]. Mama: Zawsze marzyłam o tym, żeby mój syna miał na inię Mateusz, poza tym w mojej rodzinie tylu Janów, że dziecko w towarzystwie rodziny będzie zbyt często machało głową. Niekończące się dyskusje, jakie imię dla dziewczynki lub chłopca pasuje do naszego nazwiska i ciągłe wspominanie, z jakimi życiowymi traumami nam się kojarzą. Swoją drogą, gdyby wybierający imiona wiedzieli, jakie konsekwencje w ciągu następnych dekad będzie to miało...
W końcu wybieramy metodę: Ż. wybiera imię dla chłopca, tata dla córki (suma summarum synek mamusi, córeczka tatusia). Mama obstawia Tymona (przy akceptacji głowy (lub szyi) rodziny) - bo pięknie, tata chce Ewę - bo najpiękniej. Jeszcze tylko dyskusja, czy dziecko powinno mieć drugie imię i ... przynajmniej chwilowy rozejm. 

czwartek, 27 listopada 2008

USG nr 1

Siedzi tata w gabinecie. Na prawo Ż., na lewo pani doktor, na wprost sprzęt kupiony z demobilu po Star Treku. Guziczki, wtyczki, ekran, waga ok. 2 tony. Wzmożone bicie serca zakłóca głos z lewej: czy tata widzi dzidzię?. Chciałbym powiedzieć, że tak, ale obraz na ekranie jakością daleko odbiegający od I-Maxa. Skłamać? Niee. No... nie widzę. Głos: no, tutaj [oczekuje świadomości wzbudzanej poprzez wskazywanie długopisem]. Czułem, że powinienem widzieć, ale na ekranie białe (rusza się) i czarne (też się rusza), z przewagą czarnego. Aaa, no tak!
I tak właśnie po raz pierwszy skłamałem przy swoim dziecku. Na szczęście narząd słuchu nie zdążył się jeszcze rozwinąć, więc mi tego nie wypomni...  

środa, 26 listopada 2008

Inne pojęcie obuwia

Zaczęło się od tych bucików. Ż. wróciła z pracy [po co oznajmić mi nowinę przez telefon, skoro można zobaczyć reagującą facjatę taty?!]
No i się zaczęło. Czekaliśmy a tę chwilę długo, ale... jest! Oczy natychmiast spociły się obojgu, ale tak naprawdę wynik badania krwi był tak nienamacalny, żeby od razu poczuć całą tę radość. A co jeśli znów się zawiedziemy, jeśli coś się nie uda. Rozterki na temat przyszłego rodzicielstwa pojawiły się jednak później.
Jeśli chodzi o wiedzę nt. ciąży, nieoceniona Ż.  przerasta nią już w tej chwili studenta medycyny, który jest przed wyborem ginekologii jako specjalizacji. To tata musiał się dokształcać. Jak duży jest już ten nasz dzidziuś? Kiedy zacznie kopać? Czym Ż. karmić? Kiedy kolejne badania, jakie leki i po co? Jako człowiek świadomie unikający do tej pory lekarzy/przychodni/zagadkowych terminów medycznych, musiałem zacząć czytać! Ambitny plan: być przynajmniej w 1/4 tak obrytym w temacie, jak przyszła Mama. Mija piąty miesiąc, a ja raczej tracę dystans, niż go zmniejszam.  

Motywacje

Od jakiegoś czasu myślałem, żeby pisać blog. Jak zwykle, zbyt dużo było "ale": brak czasu, brak odpowiedniu interesującego tematu, słaba motywacja. A może najzwyczajniej w świecie musiało zdarzyć się coś, co zawróciło w głowie, w sercu. No i się stało - będę miał dziecko! Nie wiem, czy ono kiedyś to przeczyta, nie wiem, jak będzie wyglądał świat, kiedy będzie już mogło świadomie czytać. Ale jestem pewien, że sam chętnie zrobiłbym to, gdyby moi rodzice mieli możliwość takiego pisania w swoich czasach. 
Powody są też inne. Nie chciałbym, żeby umknęly mi gdzieś te wszystkie uczucia i wrażenia, które mam w sobie teraz.  Przyszli dziadkowie mieszkają daleko, więc może zmotywuję ich trochę do śledzenia na bieżąco tego, co się dzieje i jak to wygląda. Więc zaczynam!