poniedziałek, 16 września 2013

Rak

Jeszcze w lipcu tego roku z rakiem nie miałem nic wspólnego i niewiele o tej chorobie wiedziałem. No, może tyle, że, wierząc statystykom, jako alergik mam mniejszą szansę na zachorowanie na nowotwór, bo mój organizm jest bardziej wprawiony w walce z wewnętrznymi przeciwnikami i rak w pojedynku z nim ma nieco mniejsze szanse, niż u nie-alergików.

Jakże wiele się od tego czasu zmieniło. Najpierw dowiedzieliśmy się o nowotworze taty Gosi, przyjaciółki, mamy chrzestnej naszej Ewy. Później Marysia trafiła do kliniki onkologii CZD. I chociaż raka nie ma, to jest leczona w taki sam sposób, jak dzieci z nowotworem. Tam poznaliśmy między innymi Lenkę i Wiktora, których ulokowano w sali obok Marysi. Ja właściwie nie miałem przyjemności poznać ich osobiście, ale Sonia pobyła z nimi chwilę. Lenka zmarła 1 września.

W międzyczasie dowiedziałem się o chorobie mamy Marty. Osoby, którą bardzo lubiłem i szanowałem. W pewnym momencie życia autorytet, bo pierwsza osobiście poznana postać, która odniosła duży zawodowy sukces. Oczywiście nie to było najważniejsze: była otwartą, pełną ciepła, wyrozumiałości i chęci życia kobietą Rak mózgu. Odeszła 4 dni temu.

Dziś Kasia, opisywana przeze mnie wcześniej w ostatnim akapicie wpisu mama Wiktora, poinformowała, że chłopczyk zmarł nad ranem. Kasia była chyba od jakiegoś czasu w pełni pogodzona z jego losem, ale mimo wszystko trudno było nam powstrzymać łzy. Nie wspominając o jej cierpieniu, mimo niesamowitej siły, którą w sobie ma. Jutro pogrzeb. Będziemy o Was pamiętać. Także o tym, że ulubionym serialem Wiktorka był Tomek i przyjaciele...

Brak komentarzy: