niedziela, 22 września 2013

Piknik; namiastka normalnego życia

Kolejny dzień pod skrzydłami Kliniki Pediatrii i Żywienia minął. Obie dziewczyny zaopiekowano, warunki komfortowe, 2,5 godz. spaceru zaliczone, luz. W ogóle tę odnogę CZD można nazwać ostoją luzu i miejscem pikniku. Bo gdybyśmy mieli wybrać lokalizację na wypoczynek przy obecnym stanie zdrowia Marysi, to chętnie zapłacilibyśmy właśnie za taki hotel.

W sąsiedztwie nowoczesny plac zabaw, na który Ewa może wybiegać w dowolnej chwili sama, bo mamy ją w zasięgu wzroku. Wewnątrz warunki do opieki nad niemowlakami lepsze niż w domu: umywalka w kształcie wanienki, obok przewijak, za nim waga. Przy pokoju prysznic, wszędzie czysto, nowocześnie i pięknie.

Pielęgniarki pracujące tu jakby wygrały los na loterii, bo w porównaniu z ciągłym kotłem czy to na IOM-ie noworodków, czy na onkologii, tutaj kompletna laba. Tę lokalizację zawdzięczamy chyba naszej lekarz prowadzącej z onkologii, z którą początkowo darliśmy koty, by potem zawrzeć pakt o nieagresji i szacunku.

Pobyt w hacjendzie zakończyłem kąpielą obu panien. Niestety, później nadeszły ulewania i wymioty, z czym Sonia musiała już radzić sobie sama. Przy całym niewyspaniu zaciągniętym z poprzedniej nocy, łatwo nie było. Mój odcinek frontu skupił się na zrobieniu obiadu na niedzielę. Wykonano. Dobranoc.

A, jeszcze multimedia.

Tu dziewczynki w planie pokojowym. Na pierwszym Marysia:


Następnie Ewa szczęśliwa na placu zabaw:







Brak komentarzy: