W sąsiedztwie nowoczesny plac zabaw, na który Ewa może wybiegać w dowolnej chwili sama, bo mamy ją w zasięgu wzroku. Wewnątrz warunki do opieki nad niemowlakami lepsze niż w domu: umywalka w kształcie wanienki, obok przewijak, za nim waga. Przy pokoju prysznic, wszędzie czysto, nowocześnie i pięknie.
Pielęgniarki pracujące tu jakby wygrały los na loterii, bo w porównaniu z ciągłym kotłem czy to na IOM-ie noworodków, czy na onkologii, tutaj kompletna laba. Tę lokalizację zawdzięczamy chyba naszej lekarz prowadzącej z onkologii, z którą początkowo darliśmy koty, by potem zawrzeć pakt o nieagresji i szacunku.
Pobyt w hacjendzie zakończyłem kąpielą obu panien. Niestety, później nadeszły ulewania i wymioty, z czym Sonia musiała już radzić sobie sama. Przy całym niewyspaniu zaciągniętym z poprzedniej nocy, łatwo nie było. Mój odcinek frontu skupił się na zrobieniu obiadu na niedzielę. Wykonano. Dobranoc.
A, jeszcze multimedia.
Tu dziewczynki w planie pokojowym. Na pierwszym Marysia:
Następnie Ewa szczęśliwa na placu zabaw:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz