piątek, 13 września 2013

Pierwsza noc w piątkę

Za nami pierwsza noc "bez wspomagania", czyli obecności jednej z babć, które zmieniały się, by ułatwić nam życie w pierwszych tygodniach. I noc była ciężka. Jeśli ktoś myśli, że obecność dwójki niemowląt to po prostu dodanie drugiego do pierwszego, to się myli. Operacja bardziej przypomina potęgowanie.

W przypadku jednego dziecka, nawet gdy wrzeszczy wniebogłosy, zawsze można szybko zareagować, i jeśli nawet nie opanować sytuację, to przynajmniej mieć świadomość, że zrobiło się wszystko by pomóc, a za chwilę będzie lepiej. W przypadku, gdy włącza się wspomniana wcześniej orkiestra "na 2 dzioby", opiekun wpada w lekką panikę. Przynajmniej mnie to dotyczy. Komu pomóc najpierw? Kto krzyczy głośniej? Która jadła wcześniej i ile? Kiedy zmieniany był pampers u której? A decyzje trzeba podejmować natychmiast. Istna wieża kontroli lotów ;)

Na szczęście Ewa śpi twardo i cały ten nasz cyrk nie przeszkadza jej w wypoczynku. A my już marzymy o momencie, kiedy dziewczynki będą zdrowe i zdolne do wspólnej zabawy i zajmowania się sobą nawzajem.

Jeszcze przed porodem radzono nam, żeby do snu układać je razem i obok siebie, dzięki czemu będą się nawzajem uspokajać, przypominając sobie życie płodowe. Niestety ze względu na guz Marysi opcja ta odpadła. Bo jeden fałszywy ruch ręką Ani mógłby Marysi mocno zaszkodzić...

Brak komentarzy: