piątek, 27 marca 2009

Żłobek

Plan jest taki, że żona pod koniec listopada wróci do pracy. Bierzemy więc pod uwagę taką opcję, że Ewę będziemy musieli zostawiać w żłobku. Żeby się na tę opcję przygotować, trzeba ją już teraz zapisać (przy czym "już" nie jest w tym miejscu najwłaściwszym słowem, co zaraz postaram się uzasadnić).

Opcja "niania" również wchodziła w grę, ale po kilku relacjach (znajomych i tych w mediach) o tym, jak opiekunki pod nieobecność rodziców wyzywają podopiecznych wyrazami na ch. i k., rodzice instalują kamery i robią się z tego historie jak ze świata służb specjalnych, porzuciliśmy ten pomysł. Opcja "babcia" w naszym przypadku w ogóle nie była brana pod uwagę, z powodów, o których kiedyś już pisałem

Po raz pierwszy zaczęliśmy sondować temat chyba we wrześniu. Pod lupę wzięliśmy żłobek najbliższy naszemu mieszkaniu. Usłyszeliśmy, że nie ma możliwości zapisania dziecka bez numeru PESEL. Sytuacja dzisiaj wygląda tak, że młoda zapisana jest w 6 (słownie: sześciu) żłobkach (włączając najbliższy), choć wspomnianego numeru jeszcze nie ma.

Tak więc kilka dzisiejszych godzin zajęło mi odszukiwanie adresów, którymi wcześniej bym się w ogóle nie zainteresował, rozmowy z kierowniczkami żłobków i dziwienie się, dlaczego w każdym panują inne zasady, skoro wszystkie finansowane z tych samych źródeł (gdzieś potrzebne takie papiery, gdzie indziej żadnych kwitów nie trzeba).

To jeszcze nic w porównaniu z faktem, że niedługo będziemy zapisywać córkę do szkoły podstawowej. Się czasy zmieniły...

I jeszcze kilka ujęć z wczoraj:






Brak komentarzy: