niedziela, 17 listopada 2013

Zawierucha z "Cześć, Kotku"

Przez długi czas nie wiedziałem o co chodzi w aferze z Hello Kitty. Rykoszetem docierały do mnie jakieś informacje, ale nie miałem chyba dość czasu lub energii, żeby się na tym skupić. A że Ewa ogląda tę bajkę systematycznie, to poczułem się zaniepokojony, że nieświadomie aplikuję dziecku jakieś farmazony.

Sonia oglądała z nią jakiś odcinek i doniosła, że to ciepła, delikatna i frywolna opowieść.

A potem ktoś podesłał mi to: http://bit.ly/17w6GHJ. Proszę nie reagować alergicznie na domenę fronda.pl. Tekst jest chłodny i rzeczowy. Jego słabość wg mnie polega jednak na tym, że autor niespecjalnie orientuje się w zasadach brutalnego marketingu naszych czasów. I to, że producent maskotki zawiera różne dziwne sojusze po to, by o niej (maskotce) mówić, jest tylko i wyłącznie jednym z takich brutalnych i chytrych zabiegów. A ja również do tego mówienia się przyłączam, więc czuję pewien dyskomfort...

Brak komentarzy: