środa, 13 listopada 2013

Noga z gazu

Tytuł dzisiejszego wpisu wymyślił lekarz realizujący terapię Marysi. Najpierw napisałem "prowadzący terapię", ale musiałem nacisnąć "backspace", bo to byłoby nadużycie. O odjęciu gazu decydował zespół onkologii CZD.

Bo przesadna walka Marysi (nadpłytkowość) może grozić wypadnięciem z zakrętu. W związku z tym nie dodajemy nowego leku, tylko rezygnujemy z dawki chemii. Brzmi to przekonująco. Jako rodzic operujący jedynie teoretyczną i powierzchowną wiedzą optowałbym raczej za lekkim odjęciem gazu, użyciem sprzęgła i znów gazu, czyli dodaniem do terapii aspiryny. Ale też rozumiem, że w tak ekstremalnych warunkach należy raczej stosować się do reguły, wg której należy poruszać się małymi, ostrożnymi kroczkami, bo ryzyko "przegięcia" jest zbyt duże. Jednoznaczna korzyść (choć być może krótkowzroczna) jest taka, że nie trzeba było Marysi kłuć po to, by zaaplikować chemię. Dla mnie to też była ulga. Wcześniejsze pobranie krwi, przeciągające się w nieskończoność mimo ekwilibrystyki pań pielęgniarek, mimo uodpornienia, dała mi mocno w kość, nie wspominając o cierpieniu Marysi.

Przed podjęciem decyzji o kolejnych krokach wyżej wspomniany zespół wysłał nas na dodatkowe badania, więc w ciągu kilkudziesięciu minut musieliśmy z Marysią przetrwać RTG klatki piersiowej oraz USG brzucha i głowy. Ciąg zdarzeń intensywny, na szczęście logistyka CZD zdaje egzamin w takich sytuacjach, bo obskoczyliśmy wszystkie gabinety nadspodziewanie sprawnie.

A jutro, w związku z wolnym przybieraniem Mary na wadze, zaproponowano nam wizytę w poradni gastroenterologicznej. Jedziemy z samego rana, bo mądrych rad nigdy zbyt wiele. Oby się przydały!

Brak komentarzy: