poniedziałek, 14 października 2013

Neuro - Maestro

Po kolejnym dniu na neurochirurgii Sonia wygląda gorzej, ale jest lepiej. Tzn. twarz bardziej opuchnięta z prawej jej strony, gdzie była operowana. Z kolei cała reszta ku lepszemu: wstaje sama, przespacerowała w moim towarzystwie jakieś 50 metrów po korytarzu, a pod koniec dnia przeprowadziła się z sali pooperacyjnej na ogólną.

Porozmawialiśmy z lekarzem, który ją operował. Powoli przyzwyczajam się do sytuacji, kiedy lekarze są młodsi ode mnie (ten "na oko" to jakieś 32 lata), ale w przypadku neurochirurga było to jednak zaskoczenie. W ogóle ta specjalizacja była dla mnie zawsze najwyższym kręgiem wtajemniczenia jeśli chodzi o medyczny fach. A poza tym, czy to przypadek, że w każdym szpitalu (przynajmniej jeśli chodzi o te, które sam odwiedzałem) neurochirurgia zajmuje najwyższe piętro? Trochę jak w korporacjach: prezesi lubią patrzeć z góry. Przy okazji: na piętrze nie zauważyłem żadnej pani doktor. Dla kontrastu: na onkologii CZD na wszystkie panie przypada jeden rodzynek w postaci pediatry/onkologa. O co chodzi?

Wracając do sedna: Sonia mogłaby opuścić szpital już jutro. Ale się boi. W zasadzie oboje się tego boimy, bo w środę ja wybieram się z Marysią na chemię do Międzylesia, a życie nauczyło nas, że właśnie te środy lubią zaskakiwać. Więc uzgodniliśmy, że poleży do czwartku.

Sonia, jak to Sonia, miała do swojego uzdrowiciela mnóstwo pytań. Jedno z nich dotyczyło tego, co on tam właściwie przy jej głowie robił. Doktor był chyba w dobrym humorze i w ogóle "poczuł chemię", więc zaczął objaśniać, porównując swą robotę do maestrii stolarza: "tu nawierciłem 3 otwory; potem weszła taka piła, która przecięła "coś tam", potem otworzyłem, wyczyściłem, dotknąłem nerwu pod policzkiem, znów wyczyściłem, no i zamknąłem. 3 godziny pracy, rzadko zdarza się startować z robotą o 4 nad ranem, ale cóż, za to mi NFZ płaci pensję. A, i proszę już mi nie dziękować, bo koledzy zaczynają się ze mnie nabijać". FACET STAŁ SIĘ MOIM IDOLEM. Gdybym miał na głowie czapkę, to bym się pokłonił.

Co do przyczyn całego zamieszania, to w sumie nic nie wiadomo. Według doktora brak pamięci co do zdarzeń sprzed upadku świadczyłby o epizodycznej epilepsji, do której każdy zdrowy człowiek przynajmniej raz w życiu ma ponoć prawo. Bo mózg wyłącza wówczas przycisk "record". A przesłanki zwiększające ryzyko tegoż były: przede wszystkim przemęczenie, stres, wyczerpanie..

Brak komentarzy: