Kiedy decydowaliśmy o tym, jakie imiona będą nosić dziewczynki, to wydawało mi się, że mamy jasność. Że alfabetycznie, zgodnie z kolejnością opuszczania brzucha: pierwsza Ania, druga Marysia.
No i żyłem w tej nieświadomości aż do momentu, gdy Sonia wchodziła na salę operacyjną. "to pierwsza ma być Marysia?". Pytanie mnie zaskoczyło. "nie: pierwsza Ania". Odpowiedź: "nie: uzgodniliśmy, że pierwsza Marysia". Nic takiego nie uzgadnialiśmy, albo nie pamiętam. "Zadecyduj": zastawiłem decyzję Soni. W takim momencie byłbym gotów zgodzić się na wszystko: po prostu miejmy to za sobą, żadna różnica zdań w tym momencie potrzebna nie jest.
I tak w ciągu kilkunastu sekund zdecydowało się, z jakimi etykietkami dziewczyny będą żyć :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz