Przez całą siedmiominutową drogę do domu słuchałem, jak palec się zaczerwieniał i że jeśli nie chcemy się nią tak bardzo opiekować, to możemy plastra nie zmieniać (?!).Potem oczywista tragedia przed kąpaniem, bo plaster trzeba było zdjąć. I komentarz zaskakujący: "szkoda, że nie mam większej rany".
No, to wszystko jasne: w rodzinie zaczyna się patologiczna rywalizacja o rozmiar pojedynczych cierpień ;) Temat skończył się w momencie, kiedy zaproponowano Ewie wizytę w szpitalu u doktora, który operował Sonię [no bo się zna, na pewno coś doradzi]. Po czym założono nowy plaster na niewidoczny uszczerbek na zdrowiu i pacjentka poszła spać ;)
Sonia śpi już w domowym, małżeńskim łożu. Zmęczona, ale szczęśliwa że przy dziewczynkach i w domu. Ufff...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz