sobota, 3 stycznia 2009

Życzenia powtarzalne

Jakoś tak się składa, że przeważnie w wigilię Bożego Narodzenia [niedobrze, miało już nie być o świętach; eeh - jestem niekonsekwentny] składamy sobie te same życzenia, co w Sylwestra. Moim ulubionym tegorocznym było, w zależności od rozmówcy: ślicznej wnusi, ślicznej siostrzenicy itd. [kłopot pojawiał się w momencie, gdy rozmawiałem z przyszłymi ciociami/wujkami niespokrwenionymi; albo mój zasób słów, albo język polski jest zbyt ubogi].

I teraz zastanawiam się, dlaczego nie zdrowej wnusi. Przecież na tym najbardziej mi zależy. Rozpatruję 3 możliwości: 
a. podświadome uznanie zdrowia i urody jako synonimów (no bo skoro śliczna, to pewnie i zdrowa);
b. większa sympatia do samego słowa śliczna (bez wikłania się w treść);
c. podświadomy (znów) narcyzm.

Gdybym był bardziej nowoczesny, byłoby to pewnie tematem do rozmowy z psychoterapeutą. Ale że zawsze uważałem (i uważam) się za swojego najlepszego terapeutę, [nie wykluczam, że kiedyś to odszczekam] więc moje rozterki pozostaną niewyjaśnione. Chyba, że mój najlepszy terapeuta znajdzie odpowiedź.

A nielicznym (jak mi się zdaje) czytelnikom tychże wypocin w w 2009 roku życzę ślicznej [...uzupełnić w zależności od powiązania z autorem...]!

Brak komentarzy: