I teraz zastanawiam się, dlaczego nie zdrowej wnusi. Przecież na tym najbardziej mi zależy. Rozpatruję 3 możliwości:
a. podświadome uznanie zdrowia i urody jako synonimów (no bo skoro śliczna, to pewnie i zdrowa);
b. większa sympatia do samego słowa śliczna (bez wikłania się w treść);
c. podświadomy (znów) narcyzm.
Gdybym był bardziej nowoczesny, byłoby to pewnie tematem do rozmowy z psychoterapeutą. Ale że zawsze uważałem (i uważam) się za swojego najlepszego terapeutę, [nie wykluczam, że kiedyś to odszczekam] więc moje rozterki pozostaną niewyjaśnione. Chyba, że mój najlepszy terapeuta znajdzie odpowiedź.
A nielicznym (jak mi się zdaje) czytelnikom tychże wypocin w w 2009 roku życzę ślicznej [...uzupełnić w zależności od powiązania z autorem...]!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz