wtorek, 20 stycznia 2009

Profesjonalizm

Dzwoni telefon (wczoraj):
Głos kobiecy [nazwijmy ją Ekspedientką nr 1]: Halo, dziś będzie można odebrać meble. Będą ok. 16, sklep jest czynny do 20.
Ja: Super. Jak można podjechać do sklepu tak, żeby było jak najbliżej?
Ekspedientka nr 1: No, jak do nas przywożą, do podjeżdżają pod samo wejście
[myślę sobie: mało przydatna informacja, ale jest dobrze, można podjechać pod sklep, za chwilę dowiem się jak, tylko muszę panią odpowiednio nakierować na właściwy tor]
Ja:  Będę jechał od strony centrum [świadomie nie użyłem kierunków geograficznych, wszak rozmawiałem z kobietą], czy z al. KEN mam skręcić w lewo przed galerią, czy objechać ją i za budynkiem skręcić?
Ekspedientka nr 1: Eee, noo, w lewo, ale, no tutaj podjeżdżają ..... no będzie pan musiał to załatwić z ochroną
[dobra, nie będę pani zamęczał, na miejscu załatwię to z ochroniarzami]

Przyjeżdżam. Parkuję i idę do ochrony. W 3 minuty uzgadniamy jak się poruszać i że pozwolą mi wjechać na chodnik, z którego będzie najbliżej. Wracam do samochodu i wysłuchuję obelg innego dżentelmena z ich ekipy, że nie wie, kto mi dał prawo jazdy, skoro zaparkowałem, gdzie zaparkowałem. Odpowiadam, że na szczęscie nie on.

Podjeżdżam. Sklep wygląda na chwilowo zamknięty, ale miotając wzrok dookoła, dostrzegam wcześniej poznaną twarz Ekspedientki nr 1. Rozmawia z koleżankami z sąsiednich boksów, więc ewidentnie swoim następnym krokiem (bezczelnie podchodzę i mówię, o co chodzi) zakłócam jej tradycyjny tryb towarzyski. 

Z litości pominę cały fragment dotyczący nieumiejętności obsługiwania terminala do kart kredytowych. W końcu najważniejsze są meble. Stoją na terenie sklepu [ważne: nie w magazynku].
Ja: ma tu pani jakiś wózek? [przyznaję, pytanie głupie, bo na wystawie wózków ok. 20, tyle że zupełnie nieprzydatnych do realizacji mojego celu]
Ekspedientka nr 1: Poszukam w magazynku
Ja: To pani poszuka, a ja w międzyczasie przeniosę najlżejszą paczkę [jak mogłem mieć nadzieję na wózek mieszczący się w magazynku, w którym nie mieściły się paczki z meblami?!]
[Wracam po załadowaniu lżejszej paczki]
Ja: I jak z tym wózkiem?
Ekspedientka nr 1: No nie mamy
Ja: Może sąsiedzi?
Ekspedientka nr 1: Nieee, nie ma
[moja naiwność powoduje, że nie pytam w innych boksach]

W tym momencie pojawia się druga pani (Ekspedientka nr 2).
Ekspedientka nr 2: Jak pan to wszystko przeniesie?!
Ja: wygląda na ciężkie, ale chyba dam radę
Ekspedientka nr 2: to ja się spytam koleżanek
Po chwili wraca z wózkiem z naprzeciwka (od koleżanek). Co więcej, przesuwa wszystkie paczki spod magazynku do strefy operacyjnej wózka.

Wnioski: mała konkurencja? zbyt małe bezrobocie? musimy się jeszcze uczyć kapitalizmu?

Brak komentarzy: