poniedziałek, 9 lutego 2009

Cukrem przesycenie

Od poczęcia wszystko szło wzorowo, a kolejni lekarze oceniali rozwój ciąży i Ż. w tym czasie za okaz zdrowia. Dzisiejsza diagnoza okazała się dołująca: cukrzyca ciążowa. Niby to żaden dramat, ale nastrój wyraźnie nietęgi w obojgu z nas. Nawet moje pocieszenia typu "zdaj sobie sprawę z tego, że dziś można to leczyć, a nasze mamy nie miałyby pojęcia o tym", działa słabo. W uproszczeniu: skutek może być taki, że Ewa będzie tak duża, że Ż. będzie miała trudniej w czasie porodu.
 
I teraz konsekwentnie rozchwiane postrzeganie taty: czy nie dałoby się zdiagnozować tego wcześniej? Czy lekarz (ten czy inny) nie popełnił błędu?

Moja opinia na temat prestiżu zawodów jest taka, że profesja jest tym atrakcyjniejsza, im więcej stworzy niezrozumiałych dla mas terminów (prawnicy, finansiści, lekarze). A ja czuję się okropnie bezradny i umiarkowanie rozzłoszczony w momencie, gdy muszę na ich usługach polegać, mając niewielkie pojęcie o tym, czy mają rację. I tak właśnie jest w tym przypadku. 

Brak komentarzy: