piątek, 31 stycznia 2014

Szalony tydzień z Dniem Babci i Dziadka

Planowanie kolejnych 7 dni tydzień temu wyglądało tak: jutro (piątek) rehabilitacja Marysi, w sobotę basen Ewy, w poniedziałek rehabilitacja + neurolog Marysi, we wtorek Berlin (kask Marysi), w środę chemia w CZD (też cały dzień). W czwartek laba, bo pozostaje jedynie opieka nad 2 bliźniaczkami ;)

No i obecność w piątek w przedszkolu zaowocowała nie tylko występem poniżej (Ewa pierwsza z lewej),

ale również choróbskiem, które z przedszkola przyniosła. Sobotni basen odpadł, pozostało gorączkowe (dosłownie i w przenośni) odliczanie, czy wykuruje się do wtorku, bo tysiącdwustukilometrowa podróż ze schorowaną czterolatką to byłaby tortura za duża nawet dla nas, choć na wiele rzeczy zdążyliśmy się uodpornić. Żeby tego było mało, Stefka, u której Ewa miała zostać na jedną noc, zachorowała na szkarlatynę.

Decyzja: przekładamy Berlin, przekładamy chemię, trzymamy Ewę pod kloszem by wykurowała się jak najszybciej, łapiemy się ostatniej deski ratunku w postaci Sumolol i czekamy. Na zdrowie.

Udało się. Berlin przełożony na środę (zaliczony). Asymetria głowy Marysi z 14 mm zeszła do 1 (!). Ewa w tym czasie u Sumolol, szczęśliwa i pod najlepszą opieką (dzięki jeszcze raz!). Chemia przełożona na czwartek (zaliczona). Wyniki badań krwi coraz lepsze. Gorzej ze wstępnymi decyzjami lekarzy o rychłym zakończeniu chemioterapii. Będziemy walczyć o inny rozwój wypadków, ale o tym szerzej kiedy indziej...

Co za tydzień...

I jeszcze wspomnienie z piątku :)

Brak komentarzy: