![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSKoJQafOnNbqg00u36BIfKbkw-5cQvQMunSFkmnDWe8j5mVu5Svs1SIrC-lE_ZWFy_DG4sJC6Xw4Oa3DTnqiqnXlO3dR2EMbql01GjPTJwZLcy6-yxrXJl-_SNWTeaO87W4lqV24QaOmQ/s1600/fd04d6fe3edfce3ab7cbdd3377206502.jpg)
Tu jednak chodzi o dziecko. Wprawdzie belgijskie nowe prawodawstwo przewiduje, że na eutanazję dziecka potrzebna będzie zgoda rodziców. Tylko czy ktoś z rodziców wyobraża sobie, że wyraża swoją zgodę na podjęcie tej decyzji dziecku? Kochanie: "myśmy już się wstępnie zgodzili, ale czy ty chcesz umrzeć, czy cierpieć i walczyć?" "Decyzja w Twoich rękach!".
Od lekarza z CZD (profesor!) dowiedziałem się 2. dnia życia Marysi, że statystyka umieralności na chorobę mojego dziecka wynosi 50 proc. Później okazało się, że to kłamstwo, ale za nasz ból związany z tą informacją rachunku nigdy nie uregulujemy. Teraz wyobraźmy sobie, że kolejny lekarz, przygotowując sobie dupokrytkę, żeby rodzic nie robił sobie nadziei, informuje o 30 proc. szans na przeżycie i zapowiada cierpienie dziecka związane z leczeniem (tak, Marysia dużo przecierpiała)...
Po co walczyć? Są przecież łatwiejsze opcje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz