czwartek, 13 lutego 2014

Dzieci eutanazjastyczne

Dotychczas unikałem na tym forum spraw światopoglądowych, etycznych, politycznych itp. Tych ostatnich nawet nie będę trącał. Ale szczerze zszokowała mnie dziś medialna informacja o zmianie ustawodawstwa w Belgii, która będzie pierwszym w świecie krajem zezwalającym na eutanazję dzieci, bez żadnych ograniczeń wiekowych.

Kiedy kształtował się we mnie pogląd na temat eutanazji, to paradygmatem, czyli czymś, z czym się nie dyskutuje, było to, że to ja, a nie państwo/ustrój/władza (takie czy inne) mają prawo decydować o moim życiu lub jego przerwaniu. I jeśli nie zgadzam się na uporczywą terapię, to nikt nie powinien mi zabraniać zejścia na moje życzenie.

Tu jednak chodzi o dziecko. Wprawdzie belgijskie nowe prawodawstwo przewiduje, że na eutanazję dziecka potrzebna będzie zgoda rodziców. Tylko czy ktoś z rodziców wyobraża sobie, że wyraża swoją zgodę na podjęcie tej decyzji dziecku? Kochanie: "myśmy już się wstępnie zgodzili, ale czy ty chcesz umrzeć, czy cierpieć i walczyć?" "Decyzja w Twoich rękach!".

Od lekarza z CZD (profesor!) dowiedziałem się 2. dnia życia Marysi, że statystyka umieralności na chorobę mojego dziecka wynosi 50 proc. Później okazało się, że to kłamstwo, ale za nasz ból związany z tą informacją rachunku nigdy nie uregulujemy. Teraz wyobraźmy sobie, że kolejny lekarz, przygotowując sobie dupokrytkę, żeby rodzic nie robił sobie nadziei, informuje o 30 proc. szans na przeżycie i zapowiada cierpienie dziecka związane z leczeniem (tak, Marysia dużo przecierpiała)...

Po co walczyć? Są przecież łatwiejsze opcje...

Brak komentarzy: