Casting się odbył i Ewie nawet nie przyszło do głowy, że mogłaby w nim nie uczestniczyć. W jego trakcie kilkakrotnie żałowałem, że dałem się wciągnąć w tryby machiny "szaleni nad-ambitni rodzice z ich niby-zdolnymi dziećmi". Ale jak się powiedziało "A"...
No i okazało się, że nie wybrali... Ewa w ogóle się nie przejęła, podczas gdy niespodziewanie sam poczułem się dziwnie: "jak to, mojego dziecka?!" Zaczęliśmy wypytywać, co się działo podczas castingu. Wg zeznań najpierw kazano dzieciom "przejść luźno". Po tym, jak Ewa zaprezentowała nam swój "luźny chód", nie mieliśmy wątpliwości. Mieli rację. Nie nadaje się ;)
Ale potem okazało się, że producent kapci upierał się, by występowały dzieci młodsze niż 6-10 lat, więc Ewę dokooptowano. Ot, cała historia wejścia w świat show-bizu ;)
I na koniec refleksja: w sobotę rano zawiozłem do centrum handlowego dziecko, które nie wiedziało, co to pozowanie do zdjęć. No, może sztuczny uśmiech został wcześniej opanowany. W niedzielę wieczorem Sonia przywiozła z centrum handlowego dziewczę, które na widok obiektywu wdzięczy się jak gwiazda. Chyba trzeba będzie przeprowadzić sesję terapeutyczną pt. "ściąganie na ziemię". Żart. Woda sodowa do głowy nie uderzyła ;)
[AUDYCJA ZAWIERAŁA LOKOWANIE PRODUKTU] ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz