środa, 26 listopada 2008

Inne pojęcie obuwia

Zaczęło się od tych bucików. Ż. wróciła z pracy [po co oznajmić mi nowinę przez telefon, skoro można zobaczyć reagującą facjatę taty?!]
No i się zaczęło. Czekaliśmy a tę chwilę długo, ale... jest! Oczy natychmiast spociły się obojgu, ale tak naprawdę wynik badania krwi był tak nienamacalny, żeby od razu poczuć całą tę radość. A co jeśli znów się zawiedziemy, jeśli coś się nie uda. Rozterki na temat przyszłego rodzicielstwa pojawiły się jednak później.
Jeśli chodzi o wiedzę nt. ciąży, nieoceniona Ż.  przerasta nią już w tej chwili studenta medycyny, który jest przed wyborem ginekologii jako specjalizacji. To tata musiał się dokształcać. Jak duży jest już ten nasz dzidziuś? Kiedy zacznie kopać? Czym Ż. karmić? Kiedy kolejne badania, jakie leki i po co? Jako człowiek świadomie unikający do tej pory lekarzy/przychodni/zagadkowych terminów medycznych, musiałem zacząć czytać! Ambitny plan: być przynajmniej w 1/4 tak obrytym w temacie, jak przyszła Mama. Mija piąty miesiąc, a ja raczej tracę dystans, niż go zmniejszam.  

Brak komentarzy: