poniedziałek, 28 września 2009

Tatoignorant

Dawno temu przeczytałem na innym z ojcowskich blogów dosyć kategoryczny wpis pt. „Tatusiowie - jesteście debilami”. Było to jeszcze przed urodzeniem Ewy, więc nie zauważałem jakoś wyraźnie problemu lekceważenia predyspozycji mężczyzn do bycia rodzicami. No i przypomniałem sobie o nim ostatnio, gdy do rąk wpadł mi egzemplarz „Mamo to ja” (chyba), którego końcowe strony (po obróceniu w pionie i poziomie) stanowiły dodatek dla przedstawicieli mojej płci: „Tato to ja”. Litościwie nie wnikając już w fakt umiejscowienia „moich” stron, chętnie wymienię, co zapamiętałem z treści:

  • przy podnoszeniu niemowlaka należy wspierać głowę dziecka;
  • jest świetnie, jeśli po powrocie z pracy, mimo zmęczenia, pobawię się choć przez chwilę z maluchem;
  • pewnego ojca tak pochłonęło wybieranie rowerka dla syna, że zrezygnował z dotychczasowej pracy i założył własny sklep internetowy i sprzedaje rowery dla dzieci.
Rozumiem, że zdarzają się różne patologie, a niektórych rodziców pewnie należałoby posłać na zajęcia wyrównawcze (czy teraz też tak to się jeszcze nazywa?) do szkoły rodzenia. Ale jeśli już ktoś wydaje kilka złotych i w ten sposób okazuje swoje zainteresowanie tematem, to pewnego poziomu świadomości można chyba od niego oczekiwać. Niestety, lektura w najbardziej ambitnych fragmentach skupia się na gadżetach, które ułożyli sobie na stronie ich producenci.
Może nie poczułem się jak debil, ale wrażenie, że ktoś traktuje mnie jak kompletnego ignoranta, przyjemne nie jest.



Brak komentarzy: