środa, 16 września 2009

Bliżej wody

Czy ktoś pamięta jeszcze program telewizyjny „Bliżej świata”? Swego czasu naprawdę jeden z nielicznych przypadków delikatnego otwierania przez PRL-owską władzę okna na kierunek zachodni. Przez cienką szparkę można było dojrzeć kawałek świata „spoza bloku”. W każdym razie pamiętam, że w niedzielne popołudnia przed odbiornikami wyprodukowanymi przeważnie w ZSRR siadały całe rodziny, a następnego dnia w szkole głównym tematem były poszczególne, dziwaczne jak na owe czasy newsy z małego ekranu (a widok kolorowych produktów rzeczywiście wzbudzał powszechny zachwyt). Dodatkowe komentarze wzbudzał klepiący w różne części nieswojego ciała, rubaszny Benny Hill.

I jestem przekonany, że to w tym programie zobaczyłem po raz pierwszy samodzielnie pływające niemowlaki. Obrazek wrócił do pamięci oczywiście w momencie, gdy przyszedł czas na opiekę i organizowanie czasu jednemu z takich szkrabów, czyli Ewie. Sam nie jestem zwolennikiem postaw rodziców opętanych przerostem ambicji, którzy wypełniają grafik swoich pociech szczelniej, niż operatorzy dokumentację z wieży kontroli lotów. Z drugiej strony, skoro małej miałoby to wyjść na zdrowie…

Pamiętając o początkowych traumatycznych wspomnieniach z kontaktów z wodą, do możliwości Ewy podchodziliśmy dość sceptycznie. Że pewnie zniechęci siebie i nas po pierwszych minutach na basenie, że będzie dramatyzować i płakać, że głupio nam będzie, bo „reszta dzieci taka grzeczna” itp. Tymczasem okazało się niestrasznie. Zajęcia te zresztą trudno nazwać nauką pływania (widocznie fragmenty „Bliżej świata” były zdjęciami z eksperymentów na dzieciach – rybach!), chodzi raczej o oswajanie z wodą, odwracanie za pomocą zabawek – rekwizytów uwagi od strachu przed zanurzeniem itp. Udaje nam się to czasem lepiej, czasem gorzej. W każdym razie, co tydzień jest okazja do ćwiczeń. Obrazki poniżej.




1 komentarz:

Anonimowy pisze...

No Tata masz szczęście, że wróciłeś! Pozdro zza wschodniej granicy :)