niedziela, 27 lutego 2011

Biegać zamiast mówić

Na pytanie o swoje imię Ewa odpowiada pokrętnie:
I pewnie kiedyś mi wypomni, że sam nie byłem taki "ąę" przy wypowiadaniu słowa "imie". Następnie popisuje się szybkobiegactwem.



 Zdecydowanie rozwój fizyczny wyprzedza póki co postęp intelektualny ;)

środa, 23 lutego 2011

Aktualizacja wpisu z 2 stycznia

Zasób słów się powiększa. Do poprzednio wymienianych dodaję:

  • klucz [klui]
  • jabłko [japo, jabo]
  • śnieg [sie, śnie]
  • pampersy (o tym było już wcześniej)
  • telefon [tele]
  • tam
  • tu
  • bajka [baja]
  • talerz [talee]
I jeszcze najbardziej rozbrajające i czyniące mnie dumnym: przepraszam [paszszam]. Bardzo możliwe, że większości zapomniałem. Na wszelki wypadek paszszam - dodam następnym razem.

piątek, 18 lutego 2011

Sprzęt w przychodni

Jeśli wytężę umysł i wydobędę z niego dziecięce wspomnienia o przychodni lekarskiej, to pierwsze skojarzenia dotyczą:

  • penicyliny;
  • strzykawek;
  • białych zasłonek na metalowym stelażu;
  • krzyku chłopca zza drzwi;
  • czekania;
  • nudy;
  • nieprzyjemnego zapachu.
A taki obrazek oglądałem w przychodni wczoraj:
Ciekawe, jakie te dzieci będą miały wspomnienia... I czy w ogóle będą pamiętać, że było coś takiego jak przychodnia?

wtorek, 15 lutego 2011

Dwutygodniowe wczasy chorobowe

Ostatnie dwa tygodnie Ewa spędziła ze mną w domu. Przyplątała się (najprawdopodobniej) jakaś wredna infekcja i nie chciała się odczepić. Zamieniliśmy się pokojami, więc ona mogła oglądać Bertów i Ernich w salonie (ależ westernowo zabrzmiało), a ja traktowałem jej siedzibę jak swoje biuro. Była kochana. Pozwalała mi pracować, wtrącając się do mojej roboty średnio (zaledwie) raz na pół godziny.

Po tych dwu tygodniach dwa wnioski już można wyciągnąć:
  • została rozpieszczona tak, że nie wiem, kiedy wróci do żłobkowego drylu;
  • niesamowicie przyspieszyła jeśli chodzi o przyswajalność słownictwa, co powinienem tu niedługo zaktualizować.

czwartek, 10 lutego 2011

Telezakupy

Ewa zamawia pampersy (pyersy) przez domofon. Potem próbuje chyba odwołać zamówienie, wykorzystując operatora kamery. A na koniec z nim flirtuje.

środa, 9 lutego 2011

Z placówkowej tablicy

Obiecana wcześniej twórczość żłobkowa poniżej. Ilekroć robię te zdjęcia (jakość "telefonowa" - wrażliwe oczy przepraszam), zadaję sobie pytanie: ile zrobiła sama, a jak mocno ingerowały panie - opiekunki.