Ewa jest też dzieckiem kompleksowo (i niestety: kosztogennie) zaszczepionym. Wbrew różnym wywrotowym (być może słusznym) teoriom podzielanym również przez naszych znajomych.
Powyższe miało być wstępem do refleksji: dziecko w żłobku (w dodatku państwowym) czy nie?
A teraz fakty:
- Ewa nie była dzieckiem żłobkowym (tylko domowym) przez (łącznie) 7 dni.
- po 2 tygodniach wejściu na salę towarzyszył uśmiech na ustach
- w ostatnim tygodniu przy wejściu otwierała ramiona na powitanie pani - opiekunki
- następnego dnia wychodziła tanecznym krokiem, kontynuując zabawę z sali
- prace plastyczne, o których opiekując się nią samodzielnie, nawet bym nie pomyślał, niedługo opublikuję
- jedna z pań - opiekunek ostatnio wzbudziła we mnie niepokój (głupie wyrzuty o katar Ewy, który nota bene przyniosła z placówki)
- katar jest właściwie nieodłącznym przedłużeniem nosa. W sumie łatwiej przez ostatnie 2 miesiące wskazać te nieliczne dni, kiedy nic nie płynęło.
- jeśli coś mi się jeszcze przypomni, to dopiszę, tymczasem...
...rachunek jest jednoznaczny. Oboje rodzice uważają żłobek za instytucję o charakterze zbawiennym.
Jeśli coś się w tym temacie zmieni, poinformuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz