wtorek, 26 maja 2009

Kąpiel

Na samym początku zmagań kąpielowych histeryczny płacz naszej pociechy odbierałem nie tyle za wspólną porażkę rodziców, co za moją klęskę. Bo marzyłem o tym, że ten fragment codziennej rutyny będzie akurat moim indywidualnym udziałem w pielęgnacji dziecka (karmić piersią nie mogę, 12 godzin spędzam średnio poza domem). Tymczasem, pierwsze tygodnie to kompletny dramat i męczarnie wzmożone histerią naszej córki przy kontakcie z wodą. Musiało minąć jeszcze parę dni i mądrych rad (dzięki, Ola!), by dojść do prostego wniosku, że dziecko powinno być zanurzone w wodzie tak, by czuło w niej ciepło i bezpiecznie. Dziś nazywamy ją pływaczką i sam nie mogę się doczekać, jak wybierzemy się niebawem na basen, by pod okiem instruktora oswoić się z wodą jeszcze lepiej.

A nasza rybka w wodzie prezentuje się, jak widać: 



Brak komentarzy: